Znalazłeś mojego bloga? Przeczytaj nim zatracisz się w lekturze!

Na tym oto blogu znajdują się książki, opowiadania i scenariusze(wyłącznie) mojego autorstwa. Znajdziecie je z poku w kolumnie o nazwie "Książki". Wystarczy kliknąć w wybrany tytuł a przeniesie was do strony z treścią książki czy scenariusza. A na stronie głównej bloga dodaje posty zazwyczaj z informacją o dodaniu kolejnej części książki czy scenariusza. W całości napisane (dodane) jest: "Koszmar nocy, Tribe", Scenariusz - "Cena Sławy" i Scenariusz- "Romeo i Julia". Scenariusz "Romeo i Julia" jest oparty na znanym dramacie Shekspira. Akcja toczy się we współczesnych czasach. To jak by ktoś miał mi coś do zarzucenia.
Dziękuję za uwagę. Miłego czytania.

"Sztuka rodzi się tylko z najwyższego poruszenia najintymniejszych mocy duszy" - Friedrich Schelling

Cena Sławy

1

26.06 Konkurs

Gdy tylko stanęłam prosto, wzięłam mikrofon w moje dwie trzęsące się dłonie, a światła zaświeciły mi prosto w twarz. Nie mogłam przymknąć powiek, bo chodź ich nie wiedziałam, niżej siedziało mnóstwo osób których znałam lub nie. Mniej lub bardziej ich lubiłam. I w tym samym momencie kiedy o tym pomyślałam, zaczęła grać muzyka dobrze znanego mi utworu i przypomniałam sobie po co tu jestem. Podejrzewałam, że już mnie przedstawiono mimo, że nic nie usłyszałam ponieważ bujałam w obłokach. Zaczęłam śpiewać. Czemu nie słyszałam zwykłego szumu który panował na sali? Czemu wszyscy zamilkli? Czyżbym tak fałszowała? Podobno ładnie śpiewam. Przynajmniej tak mi mówiono… Myślałam, że jednak to mi wychodzi. Pewnie się myliłam, zresztą jak zwykle. Skończyłam przeciągając ostatnią sylabę. Zamknęłam oczy czekając na reakcję publiczności. Jakie ogromne było moje zdziwienie kiedy usłyszałam gromkie brawa. Ukłoniłam się lekko i pobiegłam do Kasi. Nadal strasznie się denerwując spytałam ją jak wypadłam.
-Było super! Na pewno wygrasz!- Usłyszałam trochę zdziwiona, trochę zdezorientowana, ponieważ uważałam, że wypadłam okropnie i pytałam tylko ot tak. Jednak mimo wszystko poczułam jak kiełkuje we mnie nadzieja, że mogę wygrać. Że mogę wreszcie zabłysnąć i pokazać wszystkim, że jednak jestem coś warta. „Gdyby to była prawda!”- Pomyślałam tłumiąc łzy. Aż trzęsłam się ze zdenerwowania. Całe szczęście byłam ostatnia i nie musiałam długo czekać na wyniki. Powiedzieli na razie, że muszą się naradzić. Te 10 minut czekania wydawały mi się wiecznością. Gdy wreszcie jury wyszło na scenę, poczułam suchość w ustach, a w głowie kręciło mi się tak, że myślałam, że zemdleję.
-Wygrała Wiktoria Kora!- Powiedzieli tylko.
Wydawało mi się, że moje nogi zostały przyspawane do podłogi i ważyły tonę. Nie mogłam się ruszyć do momentu kiedy Kasia mnie popchnęła. Weszłam na scenę chwiejąc się. Jury mówiło swoją zwykłą gadkę, że wszyscy byli wspaniali lecz wygrana może być tylko jedna. Ja ich prawie nie słuchałam. Powtarzałam tylko ciągle w myślach- „Wygrałam! Ja Wiki wygrałam!”. Ledwo stałam na nogach ze zdenerwowania. Miałam mroczki przed oczami. Patrzyłam nieobecnym wzrokiem. Dali mi nagrodę i powiedzieli bym zaśpiewała jeszcze raz swój utwór. A potem była tylko ciemność…
Zemdlałam…


2

26.06.

Obudziłam się w szpitalu z podłączoną kroplówką. Obok mnie siedziała moja mama i patrzyła na mnie wściekłym wzrokiem. Przed wybuchem z jej strony uchroniła mnie tylko pielęgniarka która waśnie weszła.
-Jestem ciekawa czy zjadłaś dzisiaj śniadanie.- Powiedziała ze szczerym uśmiechem.
-N-nie- odpowiedziałam jej jąkając się i nadal zastanawiając co mogło przyprawić moją mamę do białej gorączki.
-Za bardzo denerwowałaś się konkursem, żeby coś przełknąć, prawda? To chciałaś powiedzieć?- I wtedy dopiero sobie przypomniałam, że nie powiedziałam o tym mamie. Usiadłam. I zobaczyłam coś co mną mimo wszystko wstrząsnęło. Podarty dyplom i połamaną statuetkę w koszu. Koperty nigdzie nie było. Zakręciło mi się w głowie. Opadłam na poduszki. Łza zakręciła mi się w oku. Moja matka wiedziała co zobaczyłam i uśmiechnęła się złośliwie.
- Możesz już iść do domu kochanie.- Powiedziała pielęgniarka. Zapomniałam, że wciąż tam była.- I gratulacje z wygranej.
Moja matka spojrzała w nią wzrokiem który ciskał piorunami. Całe szczęście pielęgniarka tego nie widziała. Powoli wstałam chwiejąc się. Szłam ze smutkiem w stronę drzwi.

***
                
Weszłam powoli do domu podejrzewając już co mnie czeka. Oddychałam powoli wypuszczając powietrze ustami.
-Gdzie są moje pieniądze?- Spytałam matki. Nie spodziewałam się po sobie takiej odwagi. Wtedy ona mnie uderzyła. Upadłam, ponieważ byłam jeszcze słaba. Uderzyłam się tyłem głowy o  ścianę. Mama tylko spojrzała na mnie z pogardą i poszła do kuchni, a ja wstałam uważając by znów się nie przewrócić. Mama nienawidziła kiedy śpiewam, lecz nie dlatego że fałszowałam, przynajmniej tak mi się wydaje, że tego nie robię. Dlatego, bo widzi moją przyszłość w innych barwach. Uczynna żona i dobra matka. Taką przyszłość szykuje mi los- według niej. A ja chcę śpiewać ponieważ to kocham, a mama nie może tego ścierpieć. Lecz teraz przesadziła. Ten konkurs był dla mnie wszystkim, a ona to zniszczyła. Szłam powoli w stronę kuchni.
- Jak śmiesz mnie jeszcze porosić o pieniądze kiedy zrobiłaś coś takiego!- Powiedziała z wściekłością mama.- A teraz wynieś śmieci!
-Przestań się tak zachowywać! Chcę zostać piosenkarką i nic tego nie zmieni!- Byłam na nią wściekła. Może dlatego odważyłam odezwać się do niej w taki sposób.- Mam już 16 lat!
- Ale zachowujesz się tak niedojrzale jak zasmarkany bachor! -Odwróciła się do mnie twarzą.- Nigdy ci na to nie pozwolę!
- Nie pytam cię o zdanie!- Myślałam, że zaraz się rozpłacze.
-Proszę droga wolna!- Spojrzała na mnie wściekłym wzrokiem.- Możesz sobie iść!
Nie mogłam już stłumić łez. Płynęły po mojej twarzy ciurkiem. Widziałam u mojej matki wyraz triumfu. ”Nie pozwolę ci rujnować mojego życia”- Pomyślałam. Ścięłam dłonie w pięści i pobiegłam do mojego pokoju, zatrzaskując z całej siły drzwi. Wyciągnęłam swoją torbę i spakowałam większość swoich rzeczy. Nie było ich dużo. Matka zawsze oszczędzała na mnie jak najwięcej z przeciwieństwem do siebie. Zarzuciłam torbę na ramie i pobiegłam na dół.
- Proszę bardzo! Sama sobie poradzę!- Rzuciłam na odchodnym. Trzasnęłam drzwiami i jak najszybciej pobiegłam w przeciwnym kierunku by moja matka nie mogła mnie zatrzymać. Ukradkiem wycierałam łzy.

3

26.06.

Nie patrzyłam przed siebie. Po policzkach ciekły mi łzy. Nic nie widziałam. Wiedziałam tylko, że jestem niedaleko centrum. W pewnym momencie na coś wpadłam. Zdezorientowana kilka razy zamrugałam oczami i nareszcie coś widziałam. Prze de mną na chodniku siedziała Marta. Jej gęste kręcone blond włosy spływały delikatnie na ramieniu. Była śliczna. Zresztą, jak zwykle. Obok niej biegała Kasia i próbowała złapać Martina- Chihuahua Marty. Wpadł do papierowej torby i ujadał przeraźliwie biegając w kółko.
-Uważaj jak leziesz baranie!- Krzyknęła podnosząc się. Dopiero wtedy raczyła na mnie spojrzeć- Wiki? Przepraszam nie wiedziałam ze to ty.
Wzięła Martina na ręce. Otrzepała się lekko. Dopiero Kasia zobaczyła że mam szklane oczy. I nie próbuje się podnieść. Marta była za bardzo zapatrzona w siebie by to zobaczyć.
- Wstawaj Wiki!- Powiedziała. Nic dziwnego, że to Kasia jest moją najlepszą przyjaciółką. A gdy w końcu leniwie się podniosłam dokończyła.- A teraz powiedz mi dlaczego płakałaś.
Położyła mi dłonie na ramiona.
- Nic takiego!- wydukałam.
- No przecież widzę, że jednak.- Nie dawała za wygraną.
Marta sprawdzała stan swoich paznokci. Widziałam, że Martin próbował jej uciec.
- Złamałam sobie paznokcia.- Krzyknęła.
Nikt nie zwracał na nią uwagi.
- Em… No wiesz, że mama nie pozwala mi być piosenkarką.- Wydukałam.
- No wiem i co?- Spytała mnie Kasia.
- Dzisiaj z rana był konkurs i wygrałam.
- No, tak.
-I wtedy zemdlałam.
- Wiki przestań się wymigiwać i powiedz w końcu co się stało!- Krzyknęła zdenerwowana.
- Przez to dowiedziała się o konkursie. Zniszczyła moje nagrody, zabrała pieniądze i uderzyła mnie w twarz! Przesadziła!- Mówiłam przez łzy. Kasia mnie przytuliła.
- Uciekłam z domu!- Powiedziałam z za jej ramienia.
Zdziwiona odciągnęła mnie od siebie. Marta udawała niewzruszoną chociaż wiedziałam, że przysłuchiwała się całej rozmowie.
- No dobra! Znam jednego takiego faceta który spełni te twoje „marzenie”.- Marta miła? Dziwne. Chociaż słowo „marzenie” powiedziała z sarkazmem.
- Czy wyczuwam tu przekręt?- Kasia zawsze nie była pewna czy to co planowała Marta było miłe i takie tam. Temu była taka podejrzliwa. Zaraz… Czy zobaczyłam w oczach Marty… chęć zemsty?
- No, co? Nie można być już miłym?- Marta się wzburzyła.
- Ty? Niech pomyślmy… Nie!- Odpowiedziała jej Kasia.
Wtedy Marta udała obrażoną co wyglądało dosyć komicznie. Zaśmiałam się lekko. Kasia się do mnie uśmiechnęła. Westchnęłam.
- Średnio ci wierzę, ale nie mam innego wyboru.- Zwróciłam się do Marty.
-To super. To…
-Kiedy idziemy?- Przerwałam jej.
-Właśnie miałam zadzwonić!- Zdenerwowałam Martę. Oj, niedobrze.
-A w ogóle skąd ty znasz takie osoby?- Rzuciła Kasia                            .
- Mam swoje sposoby.- Odpowiedziała jej. Jakoś tak dziwnie się uśmiechnęła. Jak by szykowała coś złego…





4

26.06.

Potem Marta Gdzieś zniknęła. Mówiła, że załatwia z nami spotkanie. Przynajmniej tak mi się wydaje…
- Ja lecę do Kuby.- Rzuciła.
- Kuby?- Zdziwiła się Kasia.
- To ten „chłopak do spełnienia marzenia”?- Spytałam.
- Tak ,to ten.- Odpowiedziała Marta grzebiąc w torebce w poszukiwaniu kluczyków. Miała 18 lat a ja i Kasia po szesnaście.- Dobra, cześć.
Już miała odchodzić ale przypomniałam sobie o ważnej kwestii.
- Hej, a gdzie się spotkamy?!- Krzyknęłam, bo Marta była już daleko.- I o której?
- O 19, na Malmeda! Dom numer 5!- Krzyknęła i już jej nie było. Samochód ruszył z piskiem opon. Miała skłonność do szybkiej jazdy. Tak samo jak mój tata… Z rozmyślań wyrwała mnie Kasia.
-Hej, a to nie ta ulice gdzie pełno will i zarozumiałych palantów.- Spytała mnie zdziwiona.
-Chyba.- Odpowiedziałam cicho. Znów wróciłam pamięcią do tamtego roku. Bolesnego roku. Miałam 14 lat kiedy mój tata zginą w wypadku. Matka nie pozwoliła mi pójść na pogrzeb. Nawet na grób złożyć kwiaty. Ona właściwie też tam nie chodziła.
- A może pójdziemy do centrum handlowego? Musisz ładnie wyglądać.- Przerwała ciszę Kasia.
-Ale ja nie mam pieniędzy.- Odpowiedziałam jej.
- Nic nie szkodzi. Zapłacę za twoje.- Jaka ona miła!
-Przysięgam, że oddam kiedy będę miała. - Złożyłam dłonie jak do modlitwy.
-E tam. – Zaczęłyśmy iść w stronę centrum.- Ja jestem ciekawa, czy ten Kuba to jakiś przystojniak! Jak myślisz ile ma lat?
-Nie wiem. Może z 25?
- Może. Jak myślisz? To chłopak Marty?
- Chyba.
- Jakoś nie jesteś skora do rozmowy.
-Sorry, byłam w krainie marzeń.- Lecz to o czym myślałam trudno było nazwać marzeniami.- Ale już jestem na ziemi.
Uśmiechnęłam się słabo.
- Popatrz! Extra bluzka!- Kasia wskazała palcem koszulkę w kratkę wiszącą obok okna w jakimś sklepie.- Wchodzimy.
I wkręciłyśmy się w wir zakupów.

***

No i stałam, przed willą w nowych ciuchach. Kasia się postarała abym ładnie wyglądała. Miałam szarą bluzkę ze srebrnymi napisami krótką spódniczkę w kratkę i czarne pantofelki na koturnach. Wszystko nowe. Ale jedno jest pewne- wyglądałam super. Zanim zdążyłam nacisnąć dzwonek do drzwi usłyszałam krzyki.
-Masz ją przyjąć!- Usłyszałam głos Marty.
-Jak chcesz.- Odpowiedział jej nieznajomy głos. Nie mogłam dokładnie go usłyszeć, ale chyba był to najpiękniejszy głos jaki słyszałam. Zadzwoniłam. Moje ręce się trzęsły a przecież nie było zimno. Krzyki ucichły i słyszałam zbliżające się kroki. Kasiu, dlaczego musiałaś już iść do domu? I wtedy otworzyły się drzwi. Stał w nich dwudziestoletni anioł. Znaczy wygląda na dwudziestolatka. Miał lśniące, czarne włosy które sięgają mu do policzka i ślicznie zaczesaną grzywkę na jedną stronę. Był blady. Miał na sobie koszule i jeansy.
-Cześć.- Powiedział. Tak, głos ma prześliczny.
Nie mogłam się ruszyć ani nic powiedzieć. Mogłam tylko stać z otwartą buzią. Po chwili jednak oprzytomniałam.
-Cz-cześć- Wyjąkałam.
- To pewnie ty jesteś ta Wiki. Chodź za mną.
I poszłam. Nic nie mówiąc. Gdy doszliśmy do wielkiego salonu zobaczyłam Martę rozłożona na sofie. Tak „rozłożoną”. Jakby była u siebie. Może była? Nie zdziwiła bym się gdyby ona i Kuba byli parą.
- Cześć. – Powiedziała z uśmiechem.- Poznaj Kubę.
- Podejdź do mnie.- powiedział chłopak. Nieśmiało zrobiłam kilka kroków naprzód. Schylił się lekko. Ujął moją twarz w dłonie. Po moim ciele przebiegł dreszcz. Uśmiechną się lekko. Ups! Czyżby poczuł mój dreszcz? Wtedy zaczął oglądać moją twarz ze wszystkich stron przekręcając ją w różne strony. Trochę dziwne. Ale OK.
- A teraz nam zaśpiewaj.
Dałam z siebie wszystko. Widziałam w oczach Marty dziwny błysk. Złości? Nie… To niemożliwe. A Kuba słuchał z otwartymi ustami. A gdy skończyłam zaczął bić brawo. Ukłoniłam się lekko.
- No, no. Śliczna, a do tego pięknie śpiewa.- Uśmiechał się. Nie kłamał! Ledwo zdołałam oprzeć chęć uniesienia dłoni do ust.
-Tylko troszkę za mało odważna- Dodał.- Może Asia to poprawi.
- Asia? Ale jej dziś nie ma.- Zdziwiła się Marta. „Kto to Asia?”- Chciałam zapytać.
- To wszystko. Przyjmuję cię. Możesz już iść.- Powiedział z uśmiechem na twarzy. Hej! Czy przydatkiem nie widziałam jak Marta daje pieniądze dla Kuby? Ale nie z tego powodu na moich policzkach zalśniły łzy.
- Co się stało?- Spytał łagodnie.
- Bo… Bo…- Czemu chciałam mu to powiedzieć?
- Uciekła z domu. Nie ma gdzie się podziać. Ma ze sobą torbę.- Odpowiedziała za mnie Marta.
- Och.- Zdziwił się Kuba.- Ale przecież możesz u mnie przenocować. Mam duży dom z mnóstwem sypialni.
Ze szczęścia chciałam mu się rzucić na szyję. Uśmiechnęła się jednak tylko.
- Dobrze.- Powiedziałam.
- To ja już pójdę.- Powiedziała Marta. No i poszła. Chyba nawet za mocno trzasnęła drzwiami.
-Chodź. Pokaże ci.- Powiedział. Sypialnia była delikatnie różowa. A komoda z jasnego drewna. Tak samo łóżko.
-Śpij dobrze.
-Ty też.
Widziałam, że się wahał. Przygryzał dolna wargę. Lecz jednak to zrobił. Musną delikatnie mój policzek swoimi opuszkami palców. A ja stałam nie ruszając się z progu. Potem szybka schował ręce do kieszeni.
-Przepraszam.- Powiedział ze smutkiem.
-Nic nie szkodzi.- Odpowiedziałam. Lecz już go nie było. Patrzyłam jak odchodzi. Byłam cała wypełniona szczęściem.
Zasnęłam wiedząc, że zakochałam się. Zakochałam się w Kubie.

5

27.06.

Tej nocy nic mi się nie śniło. Obudziłam się o 8. Pewnie spała bym dłużej, ale obudził mnie Kuba. Pukał do drzwi. Oczywiście wytłumaczył się.
- Przepraszam, że budzę ciebie tak wcześnie, ale przyniosłem śniadanie. Masz ochotę?- Pytał.
Jasne!-  Szybko podbiegłam do drzwi by je otworzyć. Był tam mój anioł. Bez koszulki, ubrany tylko w spodnie od dresu. Uśmiechnięty, trzymający tacę z moim śniadaniem. Oniemiałam z zachwytu.
-Mogę wejść?
-Tak jasne.- I zeszłam z przejścia. A on postawił tackę na komodzie i usiadł na małym krzesełku. Biorąc tackę i siadając na łóżku spytałam.
-Chcesz mi coś powiedzieć?
-Tak.
-Więc?- Zachęcałam go.
- Ja naprawdę przepraszam za wczoraj. Nie wiem co mnie napadło.- Zaczą wyłamywać kostki.
-Nic się nie stało.- Zapewniłam go. Coś silniejszego ode mnie kazało mi pogłaskać go po ręce. Gdy zorientowałam się co robię zabrałam swoją jakby mnie coś poparzyło. Dostałam rumieńców. Kuba z prędkością światło podniósł głowę. Usiadł obok mnie na łóżku.
- Prze… prze…- Jąkałam się. Jak zwykle kiedy się denerwuję.
- Cii…- Powiedział i przysuną swój palec do moich ust by mnie uciszyć. Jak zwykle kiedy mnie dotykał przeszedł mnie dreszcz. Uśmiechnął się. Schylił się i szepną:
-Uwaga…
Chwycił poduszkę która za nim leżała i zaczął ją mnie okładać.
Aż w końcu oboje upadliśmy na łóżko. A, że miałam na kolanach tacę ze swoim śniadaniem miałam całą koszulę nocną w soku pomarańczowym i jajkach. Z żalem odepchnęłam go lekko. Oboje spojrzeliśmy na mnie. Zaczęliśmy się śmiać.
- Masz coś na zmianę?- Spytał mnie
- Coś tam powinno być.-  Uśmiechnęłam się.
- Dobra. Idę się przebrać. Ty też powinnaś zmienić ciuchy. O 12 mamy się spotkać z Asią.
- Aha. Ok.- Powiedziałam tylko. I wyszedł.
A ja przebierając się w zwykłe ciuchy byłam przepełniona szczęściem. Kocham Kubę. Tylko czy on tę miłość odwzajemnia? Gdyby tak było nic więcej wymarzyć sobie nie mogłam.

***

Całe szczęście, że teraz jest ze mną Kasia. Chociaż mniej się denerwuje co wczoraj przed domem Kuby to i tak jestem pół przytomna. Marta była już na miejscu.
-No nareszcie jesteście! Już myślałam, że nie przyjdziecie! Ona nie lubi czekać.- Była porządnie zdenerwowana.
- No już się nie denerwuj!-  Kasia ciągle nie była przekona co do dobrych intencji Marty.
-Wchodzimy już czy nie?!- Krzyknęłam o tonę za głośno. Nic dziwnego. Strasznie się denerwowałam.
Marta przewróciła oczami.
-Spokojnie.- Powiedziała.
Trochę mnie mdliło. Zachwiałam się. Kasia mnie złapała. Trzymałam się za głowę.
-Wszystko dobrze?- Spytała.
-Jasne, wchodzimy.
Od wejścia przywitała nas zła twarz Asi. Miała krótkie blond włosy. Była ubrana w koszulkę z krótkim rękawkiem i jeansy.
- Wreszcie jesteście! Ile można czekać?- Krzyknęła.
- Mnie się nie czepiaj.- Powiedziała Marta odpychająco. Podeszłą stanęła po jej stronie ciągnąc mnie ze sobą.
-Da się coś z nią zrobić?- Marta trochę przesadziła. Bo się obrażę!
- Da, da.- Powiedziała oglądając mnie od stóp do głów.- Wchodźcie.
Gdy weszliśmy do pokoju naszym oczom ukazały się… toaletki. Asia kazała usiąść mi przy jednej z nich. Przejrzałam się w lusterku. Spojrzała na mnie nie za ładna szesnastoletnia dziewczyna o długich kręconych brązowych włosach i oczach. Asia chwyciła cienie do powiek.
- Zamknij oczy.- Rozkazała.

2 komentarze:

Mystic pisze...

czekam na dalszą część *puppy*

claudia♥ pisze...

Napisz dalszą część :) proszę :))

Ilu was mnie znalazło

Obserwatorzy